Przypadkowa przechodnia zauważyła mężczyznę, który wydawał się zachowywać w sposób alarmujący. Postanowiła zaalarmować straż miejską. Mężczyzna został odkryty po kilkunastu minutach od zgłoszenia, z głową zanurzoną w śniegu. Został uratowany na ostatnią chwilę, unikając potencjalnej tragedii.

Gdy strażnicy miejscy z komendy przy ulicy Młota zostali powiadomieni o niepokojąco zachowującym się mężczyźnie w Parku Praskim, natychmiast podjęli interwencję. Odnaleźli go ukrytego za opuszczonym wybiegiem dla niedźwiedzi, klęczącego na ziemi, z twarzą schowaną w śniegu. Pierwotne przypuszczenia sugerowały jego nietrzeźwość, jednak okazało się, że jego stan wynikał z utraty przytomności. Był wyraźnie wychłodzony, trzęsąc się z zimna, a jego mowa była chaotyczna. Strażnicy nie byli w stanie ustalić jak doszło do tego incydentu ani jak mężczyzna znalazł się w tym miejscu.

Funkcjonariusze zareagowali szybko, umieszczając mężczyznę w radiowozie i okrywając go termicznym kocem. Dodatkowo zapewnili mu ogrzewacz chemiczny do rąk oraz gorący napój. Niezwłocznie wezwali pogotowie ratunkowe. Przybyli ratownicy potwierdzili, że znaczne wychłodzenie organizmu stanowiło poważne zagrożenie dla jego życia. Mężczyzna został natychmiast przewieziony do szpitala.

Strażnicy miejscy wyraźnie podkreślają, że jeżeli by nie szybka reakcja i odpowiedzialność obywatelki, która zdecydowała się zadzwonić pod numer alarmowy 986, mogłoby dojść do strasznej tragedii. W związku ze zbliżającą się zimą apelują o wzmożoną czujność i brak obojętności na los innych.